top of page
  • Zdjęcie autoraIlona Wilk

Obóz medytacyjny Vipassana - trudna droga do odnalezienia siebie. Wywiad z Michałem Dyrkaczem

Są ludzie, z którymi rozumiemy się bez słów. Od pierwszego spotkania, masz wrażenie, że odbieracie na podobnej płaszczyźnie. Tak miałam kiedy poznałam Michała, z którym pracowałam kilka lat w jednej firmie. Michał jest niezwykle świadomy. Ma całą masę zainteresować oraz artystyczną duszę. Praktykuje uważność, ale też można z nim porozmawiać na temat duchowości i medytacji. To nie są dla niego tematy tabu. W ubiegłym roku przeszedł obóz medytacji Vipassana. Bez telefonu, rozmów, z daleka od cywilizacji. Postanowiłam z nim porozmawiać na ten temat...




Michał, znamy się kilka ładnych lat. Zawsze z rozmów wynikało, że jesteś bardzo świadomą osobą. 21 grudnia wkroczyliśmy w Erę Wodnika, co przyniesie nam wiele pozytywnych zmian, mimo że teraz świat jest w chaosie. Od jak dawna interesujesz się tematyką medytacji, buddyzmu, pracą nad rozwojem świadomości? Czy było coś co Cię do tego zainspirowało?

Sam jestem wodnikiem, więc liczę, że ten rok będzie po prostu dobry :)

W moim przypadku, wszystko zaczęło się jakoś 13/14 lat temu. Początkiem była książka Josepha Murphiego "Potęga Podświadomości". Wtedy jako młodzieniaszek łatwo chłonąłem nowe idee, od jednej książki do drugiej. W pewnym momencie stał się też bardzo popularny film "Sekret". Oczywiście oglądnąłem go, ale nie potraktowałem jako Opus Magnum, ale raczej jako impuls, że musi być coś "więcej". Coś czego nie umiałem jeszcze wtedy określić. Później był jeszcze W.D. Watlles i "Sztuka wzbogacania się". Zacząłem wtedy zauważać, że jest dużo zbieżnych rzeczy, od różnych autorów z różnych czasów a jednak mówiących o tym samym.

Natomiast medytacja była u mnie procesem naturalnym. Sam od zawsze odczuwałem potrzebę, bycia sam na sam ze swoimi myślami. Później przerodziło się to w najprostszą formę medytacji - liczenie oddechów. Poczułem wtedy, że to jest coś, co jest dla mnie po prostu dobre. Przez te wszystkie lata, utwierdzałem się w przekonaniu, że to nie tylko "liczenie oddechów" ale jakaś forma.. nauki. Nauki siebie samego "od środka". Głównie chodzi o zrozumienie swoich emocji, myśli czy zachowań, ale też czucia swojego własnego ciała. Długo praktykowałem medytacje bez konkretnego celu, w poczuciu, że jest po prostu sama w sobie dobra. Teraz po latach wiem, że jest to forma treningu, która pomaga w tak wielu kwestiach, że aż ciężko byłoby je wszystkie opisać. Wystarczy napisać, że część psychologów i psychiatrów poleca różne formy medytacji zamiast leków. Według mnie, to ogromny krok do samoświadomości.

Praca nad rozwojem świadomości, teraz tego jestem pewien, to konsekwencja, ciągłego podważania tego to co widzę i chęci spojrzenia z innej, szerszej perspektywy na otaczający mnie świat. Wraz z biegiem lat, proces ten jest bardziej świadomy. Bardzo ufam swojej intuicji i nie wierzę w przypadki. Dlatego każdy element, każda przeczytana książka, poznana osoba czy też pozornie przypadkowa rzeczy tylko potwierdza we mnie to, co kiedyś uważałem za dziwną część swojego charakteru.

W ubiegłym roku udałeś się na kurs Vipassana. Czy możesz przybliżyć na czym on polega?

Vipassana to metoda medytacyjna, którą stosował sam Budda 2500 lat temu. Oznacza "widzieć rzeczy, takimi jakimi są". Na kurs składało się kilka rzeczy:

-zapis jest możliwy na 60 dni przed kursem. Jest ok. 150 miejsc, ale już drugiego dnia nie było wolnych. Do ośrodka przyjeżdżają osoby z całego świata.

-wyjazd do ośrodka Dhamma Pallava w Dziadowicach.

-oddanie telefonu, laptopa, radia cokolwiek kto tam miał - na terenie ośrodka nie ma żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym.

-nie można też było mieć książek, notatników, muzyki itp.

-każdy miał swoją "cele" (pokój z prysznicem i łóżkiem)

-oświadczenie o stosowaniu się do tkz. Szlachetnego Milczenia - przez czas trwania kursu nie można rozmawiać z nikim (poza nauczycielem w określonych godzinach oraz z Managerem obiektu w razie problemów)

Po kursie dowiedziałem się, że ta metoda jest jedną z najcięższych do praktykowania, ale jednocześnie najbardziej efektywnych. Jej nauka podzielona jest na naukę Anapany - metody wprowadzającej, uczącej skupiać się na oddechu i odczuciach w miejscach nosa i ust, oraz Vipassany czyli swego rodzaju "skanowania ciała" w celu poszukiwania oraz obserwacji odczuć np. mrowienia, ciepła, pulsu krwi czy swędzenia oraz, co najważniejsze, OBIEKTYWNEJ OBSERWACJI. Czyli bez nadawania tym odczuciom mentalnej wartości. Dla przykładu, kiedy odczuwałem ból kręgosłupa, to nie myślałem "ale mnie boli kręgosłup" tylko starałem się myśleć "ok, czuje ból. Poobserwuje go i zobaczę co się stanie". Wszystko to miało na celu na własnej skórze przekonać się o nietrwałości i ulotności. Sama metoda jest poza doktrynami religijnymi, a więc jest przeznaczona dla wszystkich, niezależnie od wyznania.

Warto zaznaczyć że cały kurs, jest darmowy. Po ukończonym kursie można wpłacić daninę o wysokości jaką możesz wpłacić. Można też przekazać 1% podatku. Wszystkie osoby, które pracowały w kuchni czy jako np. ogrodnicy, również pracują tam na zasadzie wolontariatu. A więc wszystko jest opłacane z danin - woda, prąd, jedzenie.

Jak wygląda taki typowy dzień podczas kursu?

Pobudka była zawsze o 4 rano poprzez gong, który znajdował się na zewnątrz.

od 4:30 do 8 rano z krótkimi przerwami medytowaliśmy sami w pokojach oraz grupowo na sali medytacyjnej.

Później było śniadanie - w pełni wegetariańskie, które było przygotowywane przez wolontariuszy.

po śniadaniu był czas wolny. Można było iść na spacer po lesie, albo się położyć. Wbrew pozorom, medytacja z takim skupieniem i intensywnością to bardzo ciężka praca. Po przerwie kolejna medytacja i obiad. Również wegetariański i jednocześnie ostatni posiłek dnia.

po obiedzie przerwa, później do 18 medytacja, chwila przerwy oraz wykład, który był nagraniem S.N Goyenki - człowieka który na nowo rozpropagował na świecie Vipassanę. Była to bardzo ważna część każdego dnia. Po wkładzie znowu medytacja i ok. godziny 21:30 kończyliśmy dzień. Było ok. 10-12h medytacji dziennie. Co stanowiło dla Ciebie największe wyzwanie podczas pobytu?

Będąc absolutnie szczerym - pierwszego dnia chciałem wrócić. Myślę, że największym wyzwaniem, był fakt że nie ucieknę przed samym sobą, przed swoim umysłem i pracą nad nim. Nie było żadnych bodźców, do których jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni w swoim życiu, które jednocześnie mocno nas otępiają. Mogłem pochodzić po lesie(otoczonym płotem i w wyznaczonych ścieżkach), albo pozbierać kamienie. Takie coś, wręcz wymusza na nas "wejście" w głąb siebie i zmierzenie się ze swoimi demonami. A nasz umysł, nie lubi zmian. Nie raz podsyłał mi np. koszmary, które normalnie miewam bardzo rzadko. Wyzwaniem był też ból kręgosłupa, który nie jest przyzwyczajony do tak długiego ciągłego siedzenia.

Czy są osoby, które rezygnują w trakcie? Z jakimi to wiąże się konsekwencjami?

Tak było kilka takich osób. Nie ma absolutnie żadnych konsekwencji. Poza przerwaniem praktyki i nauk. Jednak każda taka rezygnacja jest przedyskutowana z nauczycielem znajdującym się na obiekcie, który zawsze stara się przekonać do pozostania.


A jak wyglądają relacje między ludźmi? Nie można się do siebie odzywać...

Przez większość kursu relacji właściwie nie ma, czasami można na siebie spojrzeć, ale jednak nawet tego ludzie starają się unikać. Chociaż poznałem tam pana Andrzeja, który zawsze śmieszkował, to puścił oczko, to się uśmiechnął, to zaśmiał. Bardzo pozytywny człowiek, po 60siątce. Wszystko ulega diametralnej zmianie 10 dnia kursu, kiedy ok. 10:00 Szlachetne milczenie przestaje obowiązywać. Wtedy każdy może z każdym porozmawiać. Każdy z kim miałem przyjemność porozmawiać okazał się wyjątkową osobą.

Co daje i czego uczy medytacja?

Myślę, że najwięcej pomaga w zrozumieniu swoich emocji. Wycisza, uspokaja nasze ciało, pozwala na połączenie się z nim na nowo. No i w przebodźcowanym świecie, daje swego rodzaju detoks. Wymaga nakładów dyscypliny, ale jest absolutnie warta tej pracy. A z drugiej strony, coraz więcej naukowców interesuje się procesami zachodzącymi podczas medytacji w głowie. Między innymi, okazuje się, że polepsza procesy neuroplastyczne mózgu. Co dla mnie, jako osoby, która ciągle stara się rozwijać i uczyć ma nieoszacowaną wartość.


Do kogo skierowany jest obóz Vippasana oraz kim są najczęściej uczestnicy tego kursu? Co daje jego pełna realizacja?

Na pewno pełnoletnich. Nie ma chyba żadnego konkretnego "typu" osoby, która uczestniczy w kursie. Są tam dyrektorzy banków, taksówkarze, szamani (był taki jeden co przesadził z Ayahuascą i szukał pomocy w Vipassanie), wiem też, że udział w kursie regularnie bierze jeden z dyrektorów CDPRED. Kurs jest skierowany do wszystkich i sam uważam, że absolutnie każdy powinien tego w swoim życiu doświadczyć, jednocześnie wiem, że nie każdy jest na to gotowy. Dla mnie ukończenie kursu to kolejna cegiełka do budowania swojej świadomości. Dał mi zrozumienie wielu procesów, z którymi bezsensownie walczyłem ale dał też konkretna metodę medytacyjną. Dał spokój w głowie i przeświadczenie, że ten spokój można utrzymać. Utwierdził mnie w przekonaniu, po raz kolejny z resztą, że w życiu nie ma przypadków i że to co zakiełkowało w mojej głowie 14 lat temu nie znalazło się tam przypadkowo.


W ubiegłym roku pojechałeś do Norwegii szukać Zorzy polarnej. Jak wrażenia?

Wybrałem się w październiku, sam, pod namiot. Kocham Norwegię od mojej pierwszej wizyty w 2015 roku. Jednocześnie zobaczenie zorzy, to był mój cel, który założyłem sobie 10 lat temu. Nie miałem pojęcia jak do tego dojdzie. Jak to zrobię. Gdzie ją zobaczę. Ani tym bardziej za co pojadę. Wiedziałem tylko, że chce zobaczyć ten spektakl na własne oczy. Jak wspominałem wcześniej, nie wierzę w przypadki w życiu i nie inaczej było w tym wypadku. Moja znajoma, podczas rozmowy powiedziała, że jej znajomi byli w Tromso w Norwegii polować na zorzę. Więc szybko podłapałem temat poczytałem, poradziłem się znajomych ( i nie znajomych też ;p ) i kupiłem bilety. Sam opis tego, w jaki sposób zobaczyłem zorzę, nie zmieści się tu na pewno (może odnośnik na bloga?) ale w końcu po wyjechaniu pod granicę z Finlandią udało się zobaczyć Światła Północy. Jest to jedna z tych rzeczy, którą każdy powinien w swoim życiu móc zobaczyć. A propo rozmów ze znajomymi - to że dowiedziałem się o Vipassanie to też konsekwencja rozmowy ze znajomym, którego koleżanka brała udział w tym kursie. Przypadek? nie sądzę ;)


Zajrzyjcie na blog Michała (KLIKNIJ)



Jakie sobie stawiasz cele na przyszły rok? Czego mogę Ci życzyć?

Na kolejny rok mam ok. 40 celów do zrealizowania. Część z nich "przeszła" z 2020 roku. Na pewno dużo podróż. Oraz jedna być może tak "spontaniczna" jak Norwegia, ale w zupełnie innym klimacie ( to będzie niespodzianka ;P ) No i kolejne wschody słońca ze szczytów z Korony Gór Polskich. No i ciągły rozwój. Nauka na studiach, kursy, czytanie książek. Sporo tego jest.

Jeżeli mógłbym o coś prosić - to o zdrowie i jasność umysłu. A o resztę zadbam! :)

500 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page